Czołem Mirki i…

Czołem Mirki i…

Czołem Mirki i Mirabelki.

Przy robieniu kolacji naszło mnie żeby napisać coś dłuższego, tak więc opiszę swoje ostatnie pół roku które było dla mnie pełne zmian na plus.

Zacznę od tego że jeszcze w styczniu byłem grubasem i to takim w zaawansowanej otyłości II stopnia [109kg przy 178]. Jako dowód pic rel w komentarzach pod wpisem, pierwszy jak było, drugi jak jest.

Problemów zdrowotnych jako tako nie miałem jednak wstrzymywanie oddechu przy wiązaniu butów mnie wkur**ało, można powiedzieć że był to punkt przełomowy gdzie postanowiłem że koniec tego, biorę się za siebie i koniec.

Przygodę ze zrzucaniem kilogramów zacząłem mniej więcej w połowie stycznia, początki były ciężkie, odejście od starych nawyków żywieniowych, początkowo codzienne spacery które z czasem stawały się coraz dłuższe, jeżeli chodzi o dietę i plan treningowy zrobiłem ogromny błąd, otóż zwróciłem się do Czarnego Furiata bez uprzedniego sprawdzenia opinii na temat jego samego i jego diet. Okazało się że wysyła każdemu dosłownie to samo, po prostu kopiuj wklej i tyle ale ch*j w to.
Dieta była dość ostra względem dziennego zapotrzebowania ale przynosiła efekty w postaci szybko spadającej wagi, pojawiły się skutki uboczne takowej diety – słabe samopoczucie itd. Po kilku miesiącach sprawdziłem opinie o nim i stwierdziłem że kładę na niego lachę, o pomoc w związku z dietą i treningami zwróciłem się do znajomego który ma na ten temat dużą wiedzę, jest trenerem personalnym itd.

Jeszcze w czasie bycia na diecie furiata coraz częściej zaczynałem biegać, najpierw po kilkaset metrów potem pełne 50 minut itd. Po przejściu na plan ustalony przez znajomego mogłem bez problemu przebiec jakieś 7.5 km w 40 minut przy masie jakichś 90 kg. Było coraz lepiej, nawet przygotowywałem się do biegu na 10 km i udawało mi się przebiec ten dystans w czasie około 54 minut co było dla mnie ogromną motywacją. Niestety w biegu nie wziąłem udziału ze względu na problemy z kolanem, okazało się że mam jedną nogę dłuższą i obciążenia w stawie kolanowym w tejże dziwnie się rozkładają i koniec z bieganiem.

Teraz ważę 84 kg, niedawno zacząłem sobie trenować w domu kalenistykę, jakieś efekty moim zdaniem widać, wcześniej na tej ręce był tylko tłuszczyk – tutaj pic rel.

Jako że nie mogę biegać przerzucam się na rower i basen, w końcu mam dobrą motywację żeby nauczyć się pływać.

Przez te pół roku wiele się zmieniło na plus, spadła waga, wzrosła pewność siebie, wróciłem do świata żywych, rozmowy z kobietami się kleją, przykład z dziś:

Pojechałem kupić soczewki i płyn do tychże, w czasie zakupów ładna i przemiła Pani zapytała czy nie chciałbym założyć sobie karty stałego klienta, zawsze to 10% zniżki itd. Stwierdziłem czemu nie, w czasie wypełniania dokumentacji rozmawialiśmy sobie swobodnie na tematy wszelakie, przeliśmy nawet tego nie zauważając na Ty. Te 6 miesięcy temu siedziałbym tam z głową spuszczoną w dół i tylko bąknąłbym moje dane i czmychnął jak najszybciej.

Jeżeli chodzi o BMI to aktualnie wychodzi delikatna nadwaga, chcę zrzucić jeszcze jakieś 8 kilo i powinno wystarczyć.

Mam nadzieję że mój wpis kogoś zmotywuje do wyjścia z przegrywu, wzięcia się za siebie chociażby dla swojego zdrowia.
Pozdrawiam serdecznie i jeżeli ktoś ma jakieś rady które partie i jakie najlepiej ćwiczenia wykonywać aby te się rozwijały jak należny to słucham 🙂

#mikrokoksy #przegryw #wygryw #wychodzimyzprzegrywu #dieta #zdrowie

W sumie nie wiem jakie tagi jeszcze dodać i przepraszam za niespójności i pewnie braki informacji bo takowe pewnie są ale piszę to na szybko. Jeżeli macie jakieś pytania itp. to piszcie.

Comments are closed.